Czy wiesz, jakie jest pochodzenie wyrazu „chrześcijanin”?
Wielu (większość?) uważa, iż od wyrazu „chrzcić”. Nie jest to jednak prawda. „Chrześcijanin” pochodzi od słowa „Chrystus”. Tak, jak powszechne jest przekonanie, iż chrzest jest nierozerwalnie związany z chrześcijaństwem, powszechna jest również opinia, iż „chrześcijanin” to „ktoś, kto się daje ochrzcić”.
Powszechna, ale… czy słuszna?
Z poniższego artykułu możesz dowiedzieć się kilku naprawdę zaskakujących rzeczy, potrzebujesz jednak się bardzo otworzyć na możliwość zmiany swoich poglądów. Im lepiej znasz Biblię, tym – paradoksalnie – otwartość ta może okazać się trudniejsza.
* * *
Temat chrztu dzieli chrześcijaństwo. Chrzcimy niemowlęta czy tylko dorosłych? Wystarczy pokropić, czy trzeba zanurzyć? W imię Jezusa Chrystusa czy Boga, Ojca i Syna? A niektóre wyznania nawet określają, czy woda ma być stojąca czy może to być rzeka albo jak należy być podczas chrztu ubranym.
No i jaki w ogóle jest cel chrztu? Włączenie do kościoła? Zbawienie? Świadectwo swojej wiary?
Oczywiście… wszystkie wyznania twierdzą, iż opierają się na Biblii!
I – haha – ja też twierdzę, iż się na niej opieram. Moja opinia jednak… nie zawiera się w żadnej z wyżej wymienionych.
Podobno byłem ochrzczony jako niemowlę. Nie pamiętam, nie będę się upierać 🙂 W wieku dwudziestu kilku lat przyłączyłem się do innego Kościoła, w którym wierzono, iż chrzest musi być przyjęty świadomie, aby był ważny. Opierano się na tym wersecie:
Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony (Mk 16:16)
„Uwierzy i przyjmie chrzest” – a nie „przyjmie chrzest i uwierzy” – dowodzono, i przyjąłem tę interpretację jak swoją własną. Razem w wielomilionową rzeszą większości protestantów ewangelicznych uwierzyłem, iż kolejność jest kluczowa.
Kościół, w którym miałem być ochrzczony (był to kościół baptystyczny), wymagał odbycia coś w stylu lekcji przygotowującej. Podczas tej lekcji, cytowany wyżej Mk 16:16 pojawił się natychmiast I wtedy po raz pierwszy w głowie zaświtało mi niewygodne, heretyckie pytanie:
A czy ci, którzy uwierzą, ale nie przyjmą chrztu, też będą zbawieni, czy już nie?
Zadałem to pytanie. Zobaczyłem nieco zmieszane spojrzenie prowadzącego lekcję, i po chwili w odpowiedzi usłyszałem… ten sam werset przeczytany raz jeszcze. I żadnego wyjaśnienia.
I wiecie co? To samo pytanie zadawałem później wielu ludziom, i nigdy nie dostałem żadnej zadowalającej mnie odpowiedzi. Większosć, jak się okazało, nigdy się w ogóle nad tym nie zastanawiała. A niewygodnie jest zastanawiać się nad pytaniem, na które… nie ma dobrej odpowiedzi. Na pytanie rozrtrzygające wyczerpująca odpowiedź brzmi „tak” lub „nie” – jeżeli ludzie nie ochrzczeni nie będą zbawieni, to co zrobimy z fundamentalną zasadą protestantyzmu, iż do zbawienia potrzebna jest wyłącznie wiara? No i czemu nie chrzcimy natychmiast, tylko wyznaczamy datę w przyszłości, skoro nikomu z nas nie jest obiecane jutro?
Jeżeli natomiast ludzie bez chrztu będą zbawieni… po co się chrzcić? I jak w takim razie należy zrozumieć słowa z Mk 16:16?
Ja sam przez większą część życia zupełnie nie rozumiałem tego wersetu. Długo byłem przekonany, wraz z niemałą grupą biblistów, iż szesnastego rozdziału w Ewangelii Marka w ogóle być nie powinno. Dzisiaj myślę, że jak najbardziej być powinien, i stoi w absolutnej harmonii z resztą Biblii, wpierw jednak należy zapoznać się z kontekstem i ze znaczeniem poszczególnych słów. Zachęcam też do przeczytania artykułu rozważającego, co w Biblii może oznaczać wyraz „zbawiony”.
W czasie, gdy podchodziłem do chrztu, niewiele z tego wszystkiego rozumiałem, przyjąłem jednak cąłą protestancką teologię na zasadzie – skoro wszyscy w to wierzą, znaczy, że może ja jestem za głupi, by to zrozumieć.
Proszę – nie popełniaj tego samego błędu i nie myśl tak! Historia nie raz wykazywała, iż 99% populacji może być w totalnym błędzie. Prawda nie podlega zasadom demokracji!
Wiele lat później byłem na spotkaniu biblijnym w innym kościele baptystycznym, tym razem w USA, i nagle prowadzący spotkanie wypalił, że… był ochrzczony tylko jako niemowlę; jako że urodził się w rodzinie katolickiej. Byłem w szoku! W Polsce raczej oczywiste bylo, iż osoba nieochrzczona świadomie nie może być w ogóle członkiem Kościoła baptystycznego, nie mówiąc o prowadzeniu grup biblijnych. Kiedy usłyszałem to wyznanie, zacząłem gorączkowo w myślach szukać jakiegoś wersetu, takiego w stylu „zaprawdę powiadam ci, lepiej ci kamień przywiązać do szyi, niż, będąc nieochrzczony, grupę biblijną prowadzić„. Albo przynajmniej „wyłączcie spośród siebie tych, którzy w wodzie zanurzeni świadomie nie zostali”.
Szukałem, szukałem… i w końcu otwarłem usta. Ze zdziwieniem usłyszałem własne słowa:
„Właśnie po raz pierwszy w życiu uświadomiłem sobie, że w Biblii nie znajduje się ani jedno miejsce, w którym nakazuje się, lub nawet zaleca, aby osoby wierzące się chrzciły„.
I jest to, czy się komuś podoba, czy nie, fakt.
Jako że objętościowo większa część Biblii to opowieści, większość poleceń, które w niej znajdziemy, dotyczy konkretnych sytuacji i ludzi i szaleństwem byłoby odnoszenie ich do kogokolwiek dzisiaj bez analizy kontekstu.
Przyjrzyjmy się jednemu z najczęściej cytowanych fragmentów w kontekście chrztu:
Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr – i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. (Dz 2:38)
Moment – może ktoś powiedzieć – przecież ten tekst wyraźnie jednak mówi „niech każdy z was ochrzci się” – czyż nie?
Mówi, ale komu? Każdemu z „was”! Owszem, tekst ten nie wyklucza, iż nakaz ten odnosi się do każdego człowieka, ale też tego nie sugeruje!
Popatrzmy na taki przykład: Księga Wyjścia 32:37 mówi „Tak mówi Pan, Bóg Izraela: Każdy z was niech przypasze miecz do boku.”. Czy jesteśmy temu posłuszni? Nie, bo każdy natychmiast rozumie, że to relacja z konkretnego wydarzenia i nie ma to nic wspólnego z nami. A drugi rodział Dziejów Apostolskich? Duch Święty zstępuje na ludzi. Mówią innymi językami. Piotr wygłasza płomienne kazanie. I do kogo to kazanie? Kieruje je do „mężów Judejczyków i mieszkańców Jerozolimy” (Dz 2:14). Do Żydów.
Zapamiętaj ten fakt – do Żydów!
Jeśli ktoś ma jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, czy werset ten (Dz 2:38) możemy odnosić do siebie, proszę rozważyć następujące uwagi:
- Kończy się on słowami „a weźmiecie w darze Ducha Świętego”. Czy protestanci wierzą, iż w momencie chrztu wodnego otrzymują Ducha Świętego? Nie.
- Chrzest ten jest ” na odpuszczenie grzechów waszych ” – czy protestanci wierzą, iż chrzest odpuszcza grzechy? Nie.
- A fakt, iż chrzest ten jest „w imię Jezusa Chrystusa”, a zdecydowana większość protestantów chrzci używając formuły trynitarnej („w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego), to już… drobny szczegół.
Mamy do wyboru: albo zupełnie zignorować połowę tego wersetu (jak robi to niemal całe współczesne chrześcijaństwo) albo… uznać, iż fragment nie ma nic wspólnego z chrztem dzisiaj praktykowanym. Zwłaszcza tym praktykowanym przez protestantów. Jedynie bardziej tradycyjne – głównie katolickie – Kościoły – mogą go użyć do argumentacji swojej teologii. Ale na pewno nie baptyści, zielonoświątkowcy, i w ogóle niemal wszyscy protestanci ewangeliczni.
Czym zatem jest w Biblii chrzest?
Prawda w tym wypadku jest zupełnie prosta, tylko na ogół nieznana i nierozumiana.
Zacznijmy może jednak od podstaw.
Co oznacza wyraz „chrzcić” w Biblii?
Oryginalne greckie słowo – βαπτίζω – baptizo – ma, owszem, podstawowe znaczenie jako „zanurzać”, ale używanie tego faktu jako argumentu, iż chrzest musi odbywać się przez zupełne zanurzenie jest nieuzasadnione. Podobnie jak w języku polskim czasownik ten może być używany w rozmaitych znaczeniach, dosłownych lub przenośnych.
Jeżeli zobaczysz zdanie „zanurzyła się w płynącej z głośników muzyce”, czy myślisz o kimś odbywajacym chrzest wodny? Nie. Z jakiegoś jednak dziwnego powodu większość chrześcijan widzi chrzest wodny wszędzie tam, gdzie w Biblii ów czasownik baptizo, zanurzać, występuje.
Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. (Mt 3:11)
Dosłownie brzmiałoby to „ja was zanurzam w wodzie dla nawrócenia (…) On was zanurzać będzie w Duchu Świętym i ogniu”. Zatem nie wszędzie tam, gdzie występuje omawiany czasownik, Biblia mówi chrzcie w wodzie.Są też inne rodzaje chrztu.
Popatrzmy teraz na ten werset:
Jezus im odparł: Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony? (Mk 10:38)
Tutaj bez cienia wątpliwości słowa chrzest/ochrzczony nie mają nic wspólnego z wodą!
Geneza chrztu
Panuje dość powszechne przekonanie, iż chrzest został wprowadzony przez Jana Chrziciela. To nie jest prawda. Zauważmy, iż gdy Jan rozpoczął swoją misję, nikt się nie pytał, po co on chrzcił ani co oznaczał chrzest. Pytano się go tylko, dlaczego chrzci, z czyjego upoważnienia (J1:25). Nikt się nie dziwił, czym chrzest jest, gdyż ta idea znana była już od dawna.
Popatrzmy na fragment Listu do Hebrajczyków:
Są to tylko przepisy tyczące się ciała, nałożone do czasu naprawy, a /polegają/ jedynie na pokarmach, napojach i różnych obmyciach. (Hbr 9:10)
Autor pisze tu o przepisach Zakonu – Starego Testamentu, Starego Przymierza, i pisze o obmyciach. „Obmycia” zaś to w oryginale – βαπτισμοῖς – wyraz niemal identyczny z chrztem w liczbie mnogiej. Pierwszą wzmiankę o takim rytualnym użyciu wody znajdujemy w Księdze Wyjścia (2 Mojżeszowej):
Tak też powiedział Pan do Mojżesza: Uczynisz kadź z brązu, z podstawą również z brązu, do obmyć, i umieścisz ją między przybytkiem a ołtarzem, i nalejesz do niej wody. Aaron i jego synowie będą w niej obmywać ręce i nogi. (Wyjścia 30:17-19)
Różne wzmianki o obmyciach pojawiają się też w innych częściach Starego Testamentu (Kapłańska 15:13, Liczb 8:7), jednak konkretne przepisy formułujące znany dzisiaj chrzest znajdujemy dopiero w czasach międzytestamentalnych. W żydowskiej księdze religijnej Misznie znajduje się rozdział Mikwaot z opisem mykw.
Mykwy to odpowiednik dzisiejszych protestanckich baptysteriów (chrzcielnic) i używa się ich zarówno do rytualnych obmyć z nieczystości, jak i do przyjmowania neofitów w poczet wyznawców judaizmu.Dzisiaj używane są głównie przez ortodoksyjnych żydów. Chasydzi przykładowo mają obowiązek skorzystania z nich codziennie przed modlitwą.
Nie ma 100% pewnego źródła podającego kiedy rozpoczęto praktykę chrztu prozelickiego, tzn. chrztu ludzi pragnących przystapić do narodu Izraela, ale „zwoje z Qumran” wskazują, iż praktykowali go Eseńczycy od II wieku pne i że był bardzo popularny w czasie, kiedy swoją działalność rozpoczął Jan Chrzciciel, także wszyscy w okolicy Jerozolimy już ten chrzest znali. Dziwne dla ludu mogło być jedynie to, iż Jan chrzcił Żydów, gdyż oni – we własnym mniemaniu – tego symbolu obmycia nie potrzebowali.
Kazania Jana Chrzciciela były oszałamiająco skuteczne.
Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając /przy tym/ swe grzechy. (Mk 1:5)
Co ciekawe, nawet jeśli przyjmiemy iż „wszyscy” i „cała kraina” w powyższym wersie oznacza, dajmy na to, połowę populacji, mielibyśmy wciąż do czynienia co najmniej ze stu tysiącami ludzi. Jeśli wyobrażamy sobie, iż ludzie klękali przy Janie, odbywali spowiedź i Jan zanurzał ich w wodzie – Jan pewnie do dzisiaj musiałby pełnić tę misję 🙂 Najprawdopodobniej chrzcił obryzgując wodą całe grupy ludzi a „wyznawanie grzechów” mogło być formą spowiedzi powszechnej, niekoniecznie nawet ktokolwiek otwierał przy tym usta. Samo przyjście na miejsce chrztu było wyznaniem grzechów.
W każdym razie odbiorcą tego chrztu byli wyłącznie Żydzi.
Oprócz Jana, w Ewangeliach również chrztu wodnego udzielają uczniowie Chrystusa (J 4:2), wciąż jednak jedynymi adresatami wszystkich działań są wyłącznie Żydzi.
Wróćmy jeszcze raz do 16. rozdziału Ewangelii Marka. Sekciarze lubią wyrywać z kontekstu, czyż nie? Nie bądźmy sekciarzami i popatrzmy na nieco szerszy kontekst:
I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie. (Mk 16 15-18)
Kiedy głosisz innym Ewangelię, czy nosisz ze sobą truciznę, aby sprawdzić, czy ktoś naprawdę uwierzył? Albo przynajmniej grzechotnika w klatce? Bo „nowe języki” to nic trudnego, nawet hindusi nimi mówią (konia z rzędem jednak temu, kto taki język wiarygodnie przetłumaczy).
„A ci odzyskają zdrowie”… Dlaczego wciąż zatem hospicja wciąż funkcjonują, i codziennie umierają w nich ludzie, przecież według Mk 16:18 wszyscy wierzący mają dar uzdrawiania! Jak to jest? Czy Jezus się mylił? Czy Ewangelia Marka się myli?
A jeśli ani jedno ani drugie, to… o co chodzi?
Wyjątkowo – nie o pieniądze 🙂
Proszę o szczególną uwagę!
Ewangelie w ogromnej większości nie są częścią Nowego Testamentu.
A adrestami misji Jezusa Chrystusa, którą częścią było Królestwo Niebios i chrzest, byli wyłącznie Żydzi.
Brzmi heretycko? No i fajnie 🙂 Nie przejmuj się tym, jak to brzmi. Popatrz, co znajdziesz w Biblii na poparcie lub obalenie tych twierdzeń. Jeśli uznasz, że Biblia głosi coś innego, po prostu je odrzucisz.
Oto, co ja widzę w Biblii:
Przymierza, generalnie, zawierane były między Bogiem a Izraelem:
Są to Izraelici, do których należą przybrane synostwo i chwała, przymierza i nadanie Prawa, pełnienie służby Bożej i obietnice. (Rz 9:3)
A co z ostatnim przymierzem, zwanym „Nowym”, o którym wspomina Biblia?
Ten kielich jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej (1 Kor 11:25b)
I teraz proszę o szczególną uwagę.
Do niedawna byłem przekonany, iż Stare Przymierze, czyli Stary Testament („testamentum” to po łacinie przymierze) zawarte było z Izraelem, a Nowy – z całym światem.
Niestety, byłem w błędzie (nie wiem jak to w ogóle możliwe, ha ha ha 🙂 ). Zupełnie ignorowałem nadzwyczaj jasne fragmenty, w których Nowe Przymierze pojawia się po raz pierwszy. A jest to Księga Jeremiasza. Łatwe do zapamiętania namiary na tekst, 31:31 –
Oto nadchodzą dni – wyrocznia Pana – kiedy zawrę z domem Izraela i z domem judzkim nowe przymierze. (Jer 31:31)
Z kim Bóg zawiera przymierze? Z domem Izraela i Judy! Z Żydami!
W dalszej części 31. rozdziału Jeremiasza znajdują się też następujące, dobrze znane, słowa:
Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. (Jer 31:33b)
Czy chodzi tu o chrześcijan? O jakich prawach pisał Jeremiasz? Pisał o zakonie Mojżesza, bo tylko do niego odnosi się termin „prawo” w całej Biblii.
Czy chrześcijanie mają w sercu wypisane obrzezanie, system ofiarniczy i pozostałe przepisy (w sumie 613) Prawa?
Nie. To tylko jeden z dowodów na to, że Nowe Przymierze nie zostało nigdy nie miało być zawarte z poganami.
Czy nam się to podoba, czy nie, Biblia to historia zbawienia Ludu Bożego, którym jest Izrael. Dopiero wizja Piotra (Dz 10) jest pierwszym wyraźnym sygnałem, iż Ludem Bożym są również poganie – nie-Żydzi – do których wkrótce zostanie posłany szczególny apostoł – Paweł.
Co mówi na to sam Jezus?
(mówi Jezus:) Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela. (Mt 15:24)
Nie zdziwiłbym się, jeśli czytasz ten tekst pierwszy raz. Współczesna religia lubi go omijać, nie za bardzo wie, jak go wyjaśniać. Nie sposób jednak odczytać go inaczej, niż dosłownie. Jezus przyszedł do Żydów, mieszkał wśród nich i to, co mówił, mówił do Żydów. Znajdziemy w Biblii kilka przykłady sytuacji, kiedy to rozmawiał z przedstawicielami innych narodów, i jest to tak nadzwyczajne, iż za każdym razem narodowść rozmówcy jest dokładnie opisana.
Popatrzmy też na nakaz, który daje przy innej okazji swoim uczniom:
Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego! Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. (Mt 10:5-7)
„Inne owce” z J 10:16 nie odnosi się wcale do pogan – pamiętajmy, iż Żydzi to nie tylko dom Izraela, ale i dom Judy, i to do Judy odnosi się to wyrażenie. Poganie nigdzie w Biblii nie nazywani byli owcami.
Większa część Ewangelii zatem opisuje historię misji, którą Syn Boży, Jezus Chrystus, skierował do domu Izraela. Nie oznacza to oczywiście, że my – nie Żydzi – powinniśmy usunąć tę część z Biblii jako nieużyteczną – musimy po prostu pamiętać, iż wiele rzeczy, które mówił Jezus, do nas się nie odnoszą. Analogicznie, jak nie odnosi się do nas 613 przykazań, które Bóg przekazał Mojżeszowi.
Popatrzmy jeszcze na kolorowo zaznaczone słowa z wyżej cytowanego Mt 10:5-7 – bliskie jest… co to znaczy „bliskie”? Większość ludzi widzi w „królestwie niebieskim” zapowiedź końca świata – totalnego zniszczenie grzechu i szatana i wspólnego życia wszystkich zbawionych z Bogiem. Minęło jednak 2000 lat i nic takiego się nie stało – a wyraz tłumaczony jako „bliskie” jest używany tylko do czegoś co ma się wydarzyć w najbliższej przyszłości. Ten sam termin jest użyty i w tym tekście:
Potem wrócił do uczniów i rzekł do nich: Śpicie jeszcze i odpoczywacie? A oto nadeszła godzina i Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. (Mt 26:45)
„Nadeszła godzina” i „bliskie”, choć tłumaczone w tak odmienny sposób, to jedno i to samo słowo w greckim oryginale! Nie może więc tu być mowy o żadnym „końcu świata”.
Koniec świata brzmi jednak świetnie, jeśli chcesz kogoś nastraszyć, i zmusić do częstszego chodzenia do kościoła, i do większych ofiar pieniężnych.
Czym zatem jest „królestwo niebios”?
Po pierwsze, wyraz „niebios” jest bardzo chybionym tłumaczeniem. Greckie wyrażenie „ouranos” występuje wyłącznie w Ewangelii Mateusza, w równoległych tekstach Ewangelii Marka i Łukasza znajdziemy wyrażenie „Królestwo Boże” lub „Boga”. Mało znanym faktem jest bowiem to, że pobożni Żydzi nie tylko unikali wymawiania imienia Bożego (Jahwe), ale nawet czasem zastępowali same słowo „Bóg” innymi słowami, w tym i „niebiosa”, natomiast Ewangelia Mateusza skierowana jest właśnie do nich. Kiedy słyszymy „Królestwo Niebios” wydaje nam się, że chodzi o królestwo w „Niebie”, tymczasem chodzi o Królestwo Boga. Królestwo to – przepraszam rozczarowanych – obiecane było wyłącznie Izraelowi. Nigdzie w Biblii nie znajdziemy żadnej wzmianki o obecności pogan w Królestwie Bożym.
Jest to niewątpliwie temat na co najmniej bardzo obszerny artykuł – na razie ograniczę się do przekazania swoich wniosków – jeśli będzie taka potrzeba, ujmę ten temat osobno. W wielkim zatem skrócie – zauważmy ciekawą rzecz: Królestwo Boże oferowane było Izraelowi trzykrotnie, i za każdym razem miało to związek z chrztem w wodzie.
1. Jan Chrzciciel
W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie. (…) Przyjmowano od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając przy tym swe grzechy. (fragmenty Mt 3:1-6)
I jak zareagował Izrael?
Na polecenie ówczesnego króla (dokładniej – tetrarchy) żydowskiego Heroda Antypasa, został zamordowany.
2. Jezus Chrystus
A kiedy Pan dowiedział się, że faryzeusze usłyszeli, iż Jezus pozyskuje sobie więcej uczniów i chrzci więcej niż Jan – chociaż w rzeczywistości sam Jezus nie chrzcił, lecz Jego uczniowie (J 4:1-2)
I jak zaregował Izrael?
Za namową starszyzny żydowskiej, został zamordowany przez rzymskie wojsko.
3. Apostołowie
Mowa Piotra tuż po „Dniu Pięćdziesiątnicy”:
Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr – i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. (Dz 2:38)
I jak zareagował Izrael?
Począwszy od ukamienowania Szczepana, prześladował wszystkich apostołów.
Trzykrotnie skierowano zaproszenie do Izraela, i trzykrotnie zostało odrzucone.
I wtedy… pojawia się ktoś, kto jest zapewne ostatnią osobą na kuli ziemskiej, którą moglibyśmy podejrzewać o spełnianie woli Bożej – Szaweł (Saul), gorliwy Żyd, prześladujący uczniów Chrystusa na wszelkie możliwe sposoby, nie wyłączając morderstw. (Dz 7-8).
W Dz 9 dzieje się rzecz niesamowita. Szaweł spotyka samego Chrystusa i doznaje takiej przemiany, że wkrótce zamiast niesienia śmierci, zaczyna nieść miłość.
A temat chrztu w wodzie… przestaje istnieć.
I nie sądzę, aby dzisiaj powinien istnieć w ogóle.
Zgadzam się, że moja teza może brzmieć rewolucyjnie. Wspominałem już we wstępie – chrześcijanie kłócą się w jakim wieku i w jaki sposób chrzcić, ale wszystkie jednak ważniejsze denominacje nie mają wątpliwości co do tego, że trzeba chrzić. A ja spytam – gdzie Biblia nakazuje mi chrzest? We wszystkich miejscach, gdzie mowa jest o chrzcie w wodzie, mogę wykazać, że chrzczeni byli wyłącznie Żydzi lub prozelici przyłączający się do Izraela.
A co, ktoś powie, zrobimy z faktem, iż sam Apostoł Paweł chrzcił?
Owszem, ochrzcił kilka osób (1 Kor 1:16), ale kilka słów dalej stwierdza, iż Chrystus go nie posłał, by chrzcić (1 Kor 1:17), a nie może to oznaczać po prostu tego, że Paweł zlecał nie chrzcił osobiście, tylko zlecał to innym (bo co, sam miał reumatyzm?). To oznacza, iż chrzest nie był częścią przesłania Pawła.
Teraz jeszcze raz proszę o szczególną uwagę – czasami pojedyncze słowa mają wielkie znaczenie, i tak jest tutaj. Mówiąc „chrzcił” Paweł nie mówił o czynności zanurzania w wodzie. Pisząc „nie posłał mnie Chrystus, bym chrzcił, ale bym głosił Ewangelię” Paweł przeciwstawia chrzest Ewangelii! A pisząc „chrzest” odnosi się oczywiście nie do samego chrztu, lecz wcześniejszej wersji Ewangelii – Ewangelię Królestwa Bożego, której elementem jest chrzest w wodzie dla odpuszczenia grzechów, Ewangelii Łaski, która sam głosi. Pierwsza skierowana była wyłącznie dla Żydów, druga – dla całego świata. Zachęcam tutaj do przeczytania artykułu „Ile jest Ewangelii„.
Dlaczego jednak Paweł kogokolwiek ochrzcił? Zapewne z tego samego powodu, dla którego… obrzezał Tymoteusza! (Dz 16:3b) Biedny Tymoteusz! Aby nie gorszyć religijnych Żydów! Czy dzisiejsi chrześcijanie mają się obrzezać, tylko dlatego, iż apostoł Paweł kogoś obrzezał?
Począwszy od patriarchów, kontynuując przez królów, proroków, kończąc na uczniach i apostołach – przynajmniej na początku ich działalności – wszyscy głosili swoje przesłania z elementami ceremonii. Ludzie tego chcieli. O wiele łatwiej zrozumieć coś, co się widzi. O wiele łatwiej jest być uczestnikiem czegoś, w czym się bierze fizyczny udział. Ale nie to było celem Bożym. Co naprawdę ciekawe, rozumienie tego, iż dopiero Paweł zaczął głosić Ewangelię wolności, w której nie istnieją żadne ceremonie i gdzie przykazania nie są już wymaganiem do czegokolwiek, rzuca nowe światło na mnóstwo fragmentów Nowego Testamentu, które brzmią bardzo legalistycznie.
- Ojciec nam nie przebaczy, jeśli my nie przebaczymy ludziom (Mt 6:15)?
- Tylko ten wejdzie do Królestwa, kto spełnia wolę Boga (Mt 7:21)?
- Jeśli się nie nawrócimy, wszyscy tragicznie zginiemy (Łk 1:5)?
- Wielu będzie chciało być zbawionymi, ale nie będą (Łk 13:24)?
Nie, te groźby nas nie dotyczą. Nie stoimy przed tymi wydarzeniami historycznymi, co wtedy Izrael, i nikt nie oferuje nam królowania w Jerozolimie.
No a co zrobić z faktem, że blisko 100% chrześcijan – czyli 30% populacji świata – wierzy, iż chrzest jest doktryną chrześcijańską?
Cóż, onegdaj blisko 100% populacji świata wierzyło, iż Ziemia jest płaska.
Niesamowite trudności i sprzeciwy musiały towarzyszyć pierwszym ludziom, którzy twierdzili coś przeciwnego. Ale gdyby nie oni, i gdyby nie mnóstwo innych, którzy odważyli się porzucić wygodny brak samodzielnego myślenia, świat stałby w miejscu.
Bóg dzisiaj nie wymaga od ludzi ani chrztu, ani niczego innego, aby mogli doświadczyć od Niego miłości i przebaczenia. Chrystus wypełnił dla ludzi prawo – przykazania – i jeżeli cokolwiek jeszcze byłoby do zrobienia, On byłby to zrobił. Gdyby ten fakt stał się powszechnie znany, zniknęłyby instytucje religijne, których tak naprawdę jedynym celem jest zarabianie pieniędzy na wystraszonych piekłem ludziach.
Powodzenia w zmienianiu świata!
ostatnia edycja: 12 listopada 2018