List do Hebrajczyków –dziś zbawiony, a jutro?

W chrześcijaństwie istnieje mnóstwo różnic dogmatycznych, nie tylko między denominacjami, ale nawet wewnątrz ich. Najwięcej gorączki zawsze wywołuje temat zbawienia – i nic dziwnego, jeśli przez wiele tygodni wybieramy miejsce spędzenia dwóch tygodni wakacji, miejscu spędzenia wieczności powinno się rzecz jasna poświęcić o wiele więcej uwagi.


Większość denominacji protestanckich uznaje, iż zbawienia można być pewnym, jednak spierają się wciąż o to, czy raz zdobyte zbawienie można utracić. Ci, którzy uważają, że można, używają do poparcia swoich tez niemal zawsze dwóch fragmentów z Listu do Hebrajczyków.

Oto one.

Niemożliwe jest bowiem tych – którzy raz zostali oświeceni, a nawet zakosztowali daru niebieskiego i stali się uczestnikami Ducha Świętego, zakosztowali również wspaniałości słowa Bożego i mocy przyszłego wieku, a /jednak/ odpadli – odnowić ku nawróceniu. Krzyżują bowiem w sobie Syna Bożego i wystawiają Go na pośmiewisko. Ziemia zaś, która pije deszcz często na nią spadający i rodzi użyteczne rośliny dla tych, którzy ją uprawiają, otrzymuje błogosławieństwo od Boga. A ta, która rodzi ciernie i osty, jest nieużyteczna i bliska przekleństwa, a kresem jej spalenie (Hbr 6:4-8)

 

Jeśli bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu pełnego poznania prawdy, to już nie ma dla nas ofiary przebłagalnej za grzechy, ale jedynie jakieś przerażające oczekiwanie sądu i żar ognia, który ma trawić przeciwników. Kto przekracza Prawo Mojżeszowe, ponosi śmierć bez miłosierdzia na podstawie [zeznania] dwóch albo trzech świadków. Pomyślcie, o ileż surowszej kary stanie się winien ten, kto by podeptał Syna Bożego i zbezcześcił krew Przymierza, przez którą został uświęcony, i obelżywie zachował się wobec Ducha łaski. Znamy przecież Tego, który powiedział: Do Mnie [należy] pomsta i Ja odpłacę. I znowu: Sam Pan będzie sądził lud swój. Straszną jest rzeczą wpaść w ręce Boga żyjącego. (Hbr 10:26-31)


Teksty te brzmią na pierwszy rzut oka… groźnie. Idealnie wręcz pasują do tradycjonalnego nurtu chrześcijaństwa i jego wizji piekła, gdzie większość ludzkości po wieczność smażyć się będzie w ogniu. Pytany byłem o nie wiele razy, jednak długo zwklekałem z napisaniem o nich artykułu. Dlaczego?

Ano dlatego, iż w kontekście chrześcijańskiego dylematu „niebo albo piekło” ten tekst brzmi tak fatalnie, że nie wierzę, iż istnieje tłumaczenie, które kogokolwiek przekona. Jeżeli wciąż ktoś wciąż wierzy w to, że istnieje piekło, gdzie ludzie będą się w nieskończoność smażyć, jeden artykuł nie może spowodowac, iż ktoś nagle odrzuci obraz Boga – wiecznego kata i przyjmie obraz Boga – miłości.

Ilekroć dostawałem pytanie dotyczące tych tekstów, osoba, która je zadawała, na ogół wierzyła w istnienie piekła i się go bała. Doskonale potrafię się wczuć w tę sytuację, gdyż byłem w niej przez wiele lat.

Kiedy obawiamy się piekła, szukamy rozpaczliwie egzegezy różnych tekstów, które zdają się nam pójściem do niego grozić, ale stajemy wtedy przed takim problemem, iż ich prawie nigdy nie sposób wytłumaczyć, jeśli pozostaniemy przy ogólnie przyjętej chrześcijańskiej interpretacji Nowego Testamentu – czyli tej, która zakłada, iż Chrystus przyszedł na świat przestrzegać ludzi wszystkich czasów przed piekłem.

Także jeżeli taką interpretację wyznajesz, najlepiej chyba będzie, jeśli w tej chwili skończyć to czytać.

Wciąż tu jesteś? Jeśli tak, wiesz zapewne, że powszechna interpretacja opisanek w Biblii misji Jezusa jest całkowicie przekręcona. Chrystus nie przyszedł przestrzegać ludzi wszystkich czasów przed piekłem.

Mało tego, Chrystus nie przyszedł w ogóle do „ludzi wszystkich czasów”. Przyszedł do ludzi określonego czasu – i określonego narodu. I wiadomo o tym nie od kogokolwiek innego, ale od Niego samego.

„ Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela.” Mt 15:24b

Nawet powiedzenie, że Jezus przyszedł tylko do Żydów, jest zbyt szerokie – dom Izraela to tylko część narodu żydowskiego.

A jaka była treść przesłania, którą Jezus kierował do Izraela?

Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie. (Mt 4:17)

Co to znaczy „bliskie jest królestwo niebieskie”? Chrześcijańskie tłumaczenie przesłania Chrystusa to na ogół „przestańcie grzeszyć i uwierzcie w Jezusa, aby w ogóle móc myśleć o pójściu do nieba”.Jezus jednak mówi „bliskie jest królestwo niebieskie” – czy może to oznaczać niebo?

Jeśli komuś mówimy „bliska jest śmierć twoja” to nie mamy na myśli iluś tam lat; tak się mówi kiedy komuś zostało kilka godzin, a może dni, życia. Czy Jezus mówi wszystkim, że za kilka dni zginą?

Oczywiście, że nie! Królestwo niebieskie nie ma nic wspólnego z niebem! I w ogóle dlaczego niebieskie? Nie o kolor tu chodzi, a odniesienie do niebios. Gorliwi religijni Żydzi obawiali się, iż używanie wyrazu „Bóg” jest łamaniem przykazania, więc często mówili „niebo” zamiast „Bóg”. Ewangelia Mateusza została skierowana do Żydów i stąd autor nie chciał urażać odbiorców,; pozostali ewangeliści mówią o królestwiem Bożym, nie niebieskim (więcej możesz przeczytać tu.

Najważniejsze jest jednak to, iż królestwo to nie miało nic wspólnego z tym, co czeka człowieka po śmierci. Obiecane było Żydom od pokoleń i miało być zwykłym, ziemskim królestwem, gdzie Żydom powodziłoby się dobrze i i gdzie wreszcie nie byli by nękani przez nieprzyjaciół. W tym znaczeniu, od którego Jezus rozpoczął swoją misję, ogóle nie ma nic wspólnego z nami dzisiaj. Więcej na ten temat znajdziesz w powyżej wspomnianym artykule.

Jezus też wielokrotnie używał gróźb – lub ładniej to ujmując – przestróg – i chociaż nigdy nie dawał w żaden sposób znać, że przestrzega tym samym wszystkich ludzi żyjących po wsze czasu, chrześcijaństwo dzisiaj odnosi niemal każde Jego słowo do każdego człowieka.

Kiedy jednak odrzucimy nie oparte na logice religijne nadinterpretacje widać wyraźnie, iż mówiąc o śmierci w ogniu Jezus nigdy nie miał na myśli ani wiecznej agonii, ani ognia piekielnego, lecz zwykłą, fizyczną śmierć w zwykłym, ziemskim ogniu. Przestrzegał przed strasznym pogromem wojsk rzymskich, które w roku 70 wdarły się do Jerozolimy, zniszczyły i spaliły miasto, w tym i jej mieszkańców.

Według różnych relacji zginęło od kilkuset tysięcy do ponad miliona Żydów. Nawet w dzisiejszym świecie, gdzie żyje kilkadziesiąt razy tyle ludzi co wtedy, byłaby to trudna do wyobrażenia hekatomba, nic dziwnego zatem, iż Jezus kierował z ogromnym naciskiem przestrogi przed nią dla Narodu Wybranego.

To jeden z zadniczych przełomów, które muszą dokonać się w umyśle każdego człowieka, zanim będzie mógł rozumieć Biblię. Sam wiele lat myślałem, iż zaprzeczanie temu, iż słowa Jezusa są wciąz identycznie aktualne dla każdego jest się nieomal bluźnierstwem, umniejszaniem samego Chrystusa, ale pomyślmy – istnieje sporo nakazów lub przykazań w Biblii, gdzie nikt nie ma dzisiaj wątpliwości, że już nikogo nie dotyczą. Czy fakt, iż jacyś ludzie włożyli Ewangelie do osobnej części Biblii, nazywając ją Nowym Testamentem, zmienia cokolwiek? Jeśli za Nowy Testament chrześcijaństwo uznaje czasy dzisiejsze, gdy dokonała się już ofiara Chrystusa, niemal całość Ewangelii powinna wciąż być przecież… w Stary Testamencie!

Nieważne, gdzie co jest umieszczone – i na której stronie – ważne jest to, iż wnikliwe badanie tekstu bez żadnych uprzedzeń i bez kościelnych „wytycznych” pokazuje bez cienia wątpliwości, iż misja Jezusa nie tylko nie była skierowana do wszystkich ludzi i wszystkich czasów, ale w ogóle nie dotyczyła ich losów po śmierci.

Ofertę otrzymania królestwa otrzymali wyłącznie Żydzi, co zgodne było z Pismami i z proroctwami. Oni jednak ją odrzucili. Nie potrafili zaakceptować całości przesłania Chrystusa – zwłaszcza tego, iż na tym świecie nie chodzi o rządzenie innymi, ale im służenie. Oferta królestwa jednak była wciąż dla nich aktualna nawet po śmierci Chrystusa, co widzimy na początku Dziejów Apostolskich w przemówieniu apostoła Piotra (Dz 2), którego wielu chętnie słucha, jednak po stronie ludzi z władzą jest o wiele więcej przeciwników niż zwolenników. Ostatecznie czara goryczy przelewa się, gdy po płomiennej mowie Szczepana, zostaje on zamordowany (Dz 7).

I wtedy wszystko się zmienia.

Nie ma już oferty ziemskiego królestwa dla Izraela. Wpierw Piotr dostaje poznanie faktu, iż dla Boga nie ma znaczenia nasza narodowość (Dz 11) co dla przeciętnego Żyda było niepojęte. Wciąż jednak przesłanie kierowane jest głównie dla Żydów, i wciąż stosowany jest chrzest wodny (który – czego chrześcijaństwo też nie rozumie – nigdy nie był kierowany dla kogokolwiek prócz Żydów i tych, którzy do ich religii chcieli dołączyć – zobacz tu.

Nowe przesłanie wymaga nowego posłannika! Zostaje nim apostoł Paweł, któremu Jezus w objawieniach oznajmia prawdziwie Dobrą Nowinę. Paweł potrzebuje wiele czasu by z przeciwnika Chrystusa stać się Jego głoscielem, ale kiedy jest gotowy, pozostali apostołowie dowiadują się od niego rzeczy, o których nie mieli pojęcia, choć mieli łaskę fizycznego przebywania z Chrystustem przez kilka lat.

Lecz głosimy tajemnicę mądrości Bożej, mądrość ukrytą, tę, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej (1 Kor 2:7)

„Tajemnica” to wyraz używany przez Pawła często i podkreśla on, że do czasów mu obecnych tajemnicy tej nie znał nikt; Jezus zresztą nie raz mówił swoim uczniom, iż wszystkiego powiedzieć im jeszcze nie w owym czasie nie mógł (J 16:12).

W skrócie przesłanie Pawła jest następujące – nieprzyjaźń między człowiekiem a Bogiem była tylko w naszych umysłach, prawdą jest doskonały pokój, do którego nie są potrzebne żadne ceremonie ani przykazania. Do uwierzenia w to proste przesłanie nie trzeba było znać Pism, i było ono uniwersalnie łatwe do zrozumienia – co widać po sukcesach misyjnch Pawła i wielu założonych przez niego lokalnych kościołach.

Co jednak z Żydami? Oni od półtora tysiąca lat obarczeni byli Prawem Mojżesza – 613 przykazaniami, których przestrzeganie miało zapewnić całemu narodowi dostatek i bezpieczeństwo.

Abstrahując na moment – proszę zwrócić uwagę: kary i nagrody za przestrzeganie przykazań nigdy nie odnosiły się do wiecznego losu człowieka, jedynie doczesnego, i najczęściej mowa była o nich w kontekście całego narodu, nie indywidualnych ludzi. Dzisiejsze chrześcijaństwo traktuje przykazania dokładnie odwrotnie. No i temat przykazań dotyczył zawsze wyłącznie Izraela, gdyż był częścią Przymierza między nim a Bogiem. Jest to też fakt zupełnie nie rozumiany przed chrześcijaństwo.

Przykazania były jednak w świadomości Żydów zakorzenione bardzo mocno i nie można było o nich po prostu zapomnieć. Powiedzieć im po prostu „już nie musicie przestrzegać przykazań” nie wystarczało – potrzeba było jakiegoś bardzo mocnego argumentu.
I tym argumentem było dzieło Jezusa Chrystusa.

Idealnie wypełnił On wszystko, co w świadomości Izraela potrzeba było wypełnić – proroctwa z Pism, system ofiarniczy, kapłaństwo. Każdy Żyd, który zrozumiał i uwierzył w to, co zrobił Chrystus, automatycznie zostawał całkowicie uwolniony z jarzma Prawa. I dzisiaj słyszy się o sytuacjach, gdy któryś wyznawca judaizmu, przeczytawszy Nowy Testament, bez żadnego przekonywania z czyjejkolwiek strony dochodzi do wniosku, iż Jezus jest oczekiwanym przez Izrael mesjaszem!

Dla wielu Żydów jednak było to zbyt proste. Zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe – można pomyśleć, a może też chodzi o to, iż przykazania, choć uciążliwe i zaburzające ideę relacji, mają jeden „plus” – dają nam do ręki możliwość oceniania, sądzenia i stawiania się ponad innych. Przeciwnicy nowej Ewangelii chcieli albo w ogóle zanegować istotę dzieła Chrystusa, lub ją przynajmniej umniejszyć, utrzymując, iż system ofiar z Prawa mojższeszowego wciąż powinien być przestrzegany.

I tu dopiero dochodzimy do Listu do Hebrajczyków, gdyż to jest właśnie jego temat.

Według różnych źródeł List ten pisany był między rokiem 67 a końcem lat 90, jednak w Hbr 8:5 użyty jest czas teraźniejszy w wyrażeniu „służą w świątyni”, natomiast wers 9:1 dodatkowo pokazuje, iż świątynia wciąż stoi.

I wszystko staje się proste.

W Ewangelii Łukasza Jezus przestrzega przed rokiem 70:

Skoro ujrzycie Jerozolimę otoczoną przez wojska, wtedy wiedzcie, że jej spustoszenie jest bliskie. Wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry; ci, którzy są w mieście, niech z niego uchodzą, a ci po wsiach, niech do niego nie wchodzą! (Łk 21:20-21)

Żydzi, którzy uwierzyli w Jezusa i uwolnili się od systemu ofiarniczego, nie potrzebowali już do niczego świątyni, a nawet ci, którzy wciąz mieszkali w Jerozolimie, dostali na wiele lat wcześniej ostrzeżenie, które uratuje im życie, jeśli…

…jeśli w nie uwierzą.

„Uwierz w Jezusa, a będziesz żył”, miało wtedy jak najbardziej doczesne i praktyczne znaczenie – i nie miało nic wspólnego z „pójściem do nieba” (o „pójściu do nieba” Biblia w ogóle nic nie mówi, o czym mało który chrześcijanin wie).

I w tym sensie każdy, kto uwierzył w Jezusa, miał życie, a pozostali zginęli.

Spaleni zwykłym ogniem, i nie przez diabła, a przez rzymskich żołnierzy.
List do Hebrajczyków pisany jest tuż przed zniszczeniem Jerozolimy. Groźba była straszna i trudno, by List ten nie używał niezbyt groźnie brzmiących słów. Przez wiele lat dla mnie osobiście szczególnie niepokojąco i dziwnie brzmiał fragment z Hbr 10:31: „straszną jest rzeczą wpaść w ręce Boga Żywego”.

Jak po takich słowach można myśleć o Bogu jak o miłującym Tatusiu?

Chrześcijaństwo stara się pogodzić obraz „doskonale miłującego” i „doskonale sprawiedliwego” Boga ale moja logika zawsze takiemu tłumaczeniu oponowała. Jeśli popełnię przestępstwo i zostanę złapany, to w sądzie albo zostanę skazany, albo ułaskawiony – nie ma trzeciej opcji – i jeśli zostanę skazany, kara będzie identycznie dotkliwa, czy sędzia ma opinię dobrodusznego i miłosiernego człowieka, czy nie.

Piszę „nie ma trzeciej opcji” ale wiem, wiem, chrześcijaństwo tę opcję wymyśliło – doskonale miłosierny Bóg wybacza ludziom, a doskonale sprawiedliwy wykonuje karę na Chrystusie. Czy to jest logiczne? Rozważania na ten temat znajdziesz tutaj.

Czy można zatem pogodzić obraz Boga – miłości z tekstem „straszna to rzecz wpaść w ręce Boga Żywego?”

Można, jeżeli poznamy kontekst językowy Biblii na tyle, by nauczyć się myśleć podobnie do tego, jak myśleli adresaci Listu do Hebrajczyków.

Chrześcijaństwo przedstawia Boże kary i sądy jako coś, co Bóg czynnie robi, tymczasem analiza Biblii pokazuje nam zupełnie inne pojęć tych zrozumienie. Kiedy Biblia wspomina o jakimkolwiek dosłownym sądzie, za każdym razem są to wydarzenia, których dokonuje człowiek, nie Bóg.

W Starym Testamencie niemal zawsze sąd odnosi się do wojny lub bitwy, w której jakiś naród zostaje pokonany. Bóg daje wielokrotnie ludziom alternatywę – albo będą przestrzegać przykazań i zostaną cudownie ocaleni, albo zostaną pozostawieni sami sobie. Bóg nie poprowadzi nieprzyjacielskiej armii, Bóg po prostu zostawi rzeczy swojemu biegowi. Nie spowoduje, iż rozpadną się mury Jerycha; nie sprawi, iż rozstąpi się morze albo że wygra armia wielokrotnie mniejsza ilościowo, nie ześle aniołów z nieba.

O sądzie Bożym Paweł pisze na początku Listu do Rzymian, zwłaszcza w rozdziale 2., w 1. natomiast używa zwrotu „Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup nieczystości” (Rz 1:24a) – w jaki sposób wydał? Po prostu nie zainterweniował. Dozwolił, aby rzeczy biegły swoim naturalnym torem.

Sąd, o którym mowa w Liście do Hebrajczyków, to pogrom na Żydach w wykonaniu armii rzymskiej. Jednym z „cudownych” sposobów ich ocalenia było posłuchanie Jezusa, który przepowiedział, w którym momencie trzeba uciekać. Niewierzący Jezusowi zostali poddani sądowi Bożemu – jednak sam Bóg nie miał nic wspólnego z podbojami Rzymu. To Rzym chciał zdobyć Jerozolimę i wymordować tych, którzy stali na przeszkodzie.

Dla mnie dzisiaj zabawne jest to, iż rozdział zawierający te „straszne” słowa zawiera rónież jeden z moich ulubionych wersetów. Używać go można jako mantry przy „dyskusjach” z legalistami:

A grzechów ich i ich nieprawości nie wspomnę więcej. (Hbr 10:17 BW)

Bóg obiecuje nie wspominać naszych grzechów ale jednocześnie straszy?

W rozdziale trzecim autor porównuje sytuację Hebrajczyków do losów Izraela na pustyni – okazawszy niewiarę, błąkali się po pustyni i dopiero ich dzieci weszli do Ziemi Obiecanej, sami zaś polegli na pustyni. Znowu – mowa o ziemskich losach człowieka. Życie kontra śmierć, a nie niebo kontra piekło!

Począwszy od 7:18 autor wyjaśnia dobitnie, iż stare prawo z kapłaństwem i ofiarami jest obecnie bezużyteczne – jako że Jezus Chrystus, doskonały kapłan, który dokonał ofiary jeden, jedyny raz – w imieniu wszystkich.

W rozdziale 8 wspomina o świątyni i rozdział kończy się słowami „to, co się przedawnia i starzeje, bliskie jest zniszczenia” – i słowa to prorokują, co wkrótce stanie się ze świątynią.

Rozdział 8 zawiera też parafrazę wyżej cytowanego 10:17 – „ulituję się nad ich nieprawością i nie wspomnę więcej na ich grzechy”… dlaczego te słowa są tak rzadko cytowane w kościołach? Może dlatego, że niewygodnym faktem jest to, że chociaż Bóg nie chce wspominać grzechów, jest są one wielu wspólnotach tematem większości kazań?

Cytowany wszędzie do znudzenia, zupełnie wyrwany z kontekstu 9:27 „A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” też nie może mieć nic wspólnego z chrześcijańskim „Sądem Ostatecznym”, jako że Bóg obiecał nie wspominać więcej ludzkich grzechów – tylko jest dobitnym porównaniem – tak, jak wszyscy ludzie umierają raz, tak i raz umarł Chrystus, złożywszy jednokrotną, doskonałą ofiarę, której nie ma potrzeby powtarzać.

A Hebrajczycy chcieli powtarzać. Część ich uważała, iż należy kontynuować składanie ofiar w świątyni, i do nich wyłącznie kierowane są wszystkie przestrogi z Listu.
Rozdział 10 kończy się słowami „My zaś nie należymy do odstępców, którzy idą na zatracenie, ale do wiernych, którzy zbawiają swą duszę. ” – i to dobitnie pokazuje, iż autor nie ma na myśli o wiecznym losie człowieka, a jedynie ziemskim. Jeżeli się dziwisz, prawdpodobnie nie wiesz, iż biblijny wyraz „dusza” nie ma nic wspólnego z „nieśmiertelną cząstką człowieka” – i przeczytać o tym możesz tutaj.

List można podsumować jako wykład teologiczny, skierowany do obeznanych z tradycjami i prawem starotestamentalnym ludzi. Chrystus wypełnil doskonale Prawo Mojższesza i nie ma potrzeby wracania do niego!

Podobnie zatem do długich opisów rodowodów zarówno ze Starego jak i Nowego Testamentu, podobnie do przepisów dekoracji Arki Przymierza lub wyglądu szat kapłańskich, dla znakomitej większości ludzi i List do Hebrajczyków nigdy nie miał żadnego praktycznego odniesienia.

Odpowiadając najkrócej na często mi zadawane pytanie „czy nie powinienem się martwić słowami z Listu do Hebrajczyków” powiedziałbym po prostu – nie, bo nie jestem Hebrajczykiem!

Jakuba 2 – sama wiara na nic?

Jednym z najczęściej przeciwstawianych doktrynie darmowego zbawienia z łaski przez wiarę fragmentów Biblii jest fragment z 2. rozdziału Listu Jakuba. O fragmencie tym mówi się i pisze bardzo dużo – tak dużo, że większość ludzi widzi już tylko to, co się mówi i pisze, nie widząc, o czym rzeczywiście Jakub pisze. I wtedy całość rzeczywiście zaczyna wydawać się bardzo skomplikowana – na tyle, że część teologów liberalnych wysnuło nawet teorię, że początkowo istniały dwa nurty chrześcijaństwa – Pawłowe i Jakubowe. Paweł nauczał, że zbawienie jest wyłącznie z wiary, zaś Jakub, że z wiary i uczynków.

Na przestrzeni wieków nie raz pojawiali się teologowie, którzy, nie rozumiejąc zupełnie tego fragmentu, odmawiali Listowi Jakuba miejsca w kanonie pism natchnionych. Jednym z tych teologów był sam Luter!

Fragment ten też jest jednym z ulubionych podczas dyskusji katolików z protestantami o sposobie zbawienia. Abstrahuję teraz od rzeczywistej teologii różnych Kościołów, która na ogół jest niemal nikomu nie znana, piszę, co przeciętny katolik i protestant powiedzą.

Katolik – Fragment ten pokazuje, że aby zostać zbawionym, sama wiara nie wystarczy, ale potrzebne są też uczynki.

Protestant – Fragment ten pokazuje, że uczynki dowodzą, że wiara jest prawdziwa. Jeśli nie ma uczynków, znaczy to też, że nie ma prawdziwej wiary.

(Tutaj różne frakcje protestanckie będą różnie kontynuować. Przy wyznawanej nieutracalności zbawienia padnie tekst, że brak uczynków oznacza, że zbawienia nigdy nie było; pozostali zaś powiedzą, że zbawienie ktoś, przez trwanie w grzechu, po prostu utracił).

Postaram się wykazać, że obie opcje są mylne. Wpierw jednak, trochę anegdotycznie, podam często przytaczany przez katolików (choć nie tylko katolików) argument. Mówią – wy, protestanci, tak często kładziecie nacisk na slogan 'tylko wiara’, podczas gdy wyrażenie 'tylko wiara’ występuje tylko raz w Biblii, w Liście Jakuba, we fragmencie w którym autor właśnie pisze, że sama wiara nie może nikogo zbawić!!!

Widzicie, że człowiek dostępuje usprawiedliwienia na podstawie uczynków, a nie samej tylko wiary (Jakuba 2:24)

Argument wygląda  porządnie, czyż nie? Zaraz zobaczymy!

Zauważmy, że Jakub odnosi się do tego samego przykładu, co Apostoł Paweł, kiedy ten ostatni pisze o usprawiedliwieniu z samej wiary – do przykładu Abrahama. Porównajmy:

Czyż Abraham, praojciec nasz, nie został usprawiedliwiony z uczynków, gdy ofiarował na ołtarzu Izaaka, syna swego? (Jakuba 2:21)

Bo jeśli Abraham z uczynków został usprawiedliwiony, ma się z czego chlubić, ale nie przed Bogiem. (Rz 4:2)

Jeśli połączę te wersety, otrzymam to, co następuje:

Czyż Abraham, praojciec nasz, nie został usprawiedliwiony z uczynków (ale nie przed Bogiem), gdy ofiarował na ołtarzu Izaaka, syna swego?

Czyżby zatem istnieją dwa rodzaje usprawiedliwienia – przed Bogiem i nie-przed-Bogiem? Przed ludźmi?

Nie wnioskuję tutaj niczego, tylko pytam…

 

Usprawiedliwienie przed Bogiem jest niezbędnym warunkiem zbawienia. Grzech musi być ukarany. Grzeszny, nieusprawiedliwiony człowiek, nie może mieć żadnej społeczności z Bogiem; nie może przebywać przed Jego obliczem. Jakub nie może pisać o takim rodzaju usprawiedliwienia. Oto dowody:

Tematem całego Listu Jakuba jest zachowanie chrześcijan, nie doktryna.

Popatrzmy na rozdział 2. Jakub krytykuje w nim dyskryminację biednych ludzi. W wersie 15. opisuje dokładnie sytuację, w której ktoś tylko mówi o pomocy, nie dając jej. Czy same słowa pomogą któregokolwiek człowiekowi? Czy sama wiara pomoże… jakiemukolwiek człowiekowi?

W kontekście jest „TU I TERAZ”, a nie „co będzie na tamtym świecie”!

Gdyby jednak ktoś naprawdę chciał odczytywać ten fragment jako odnoszący się do zbawienia wiecznego, mamy ciekawy wzorzec do naśladowania. Abraham został usprawiedliwiony:

Wtedy uwierzył Panu, a On poczytał mu to ku usprawiedliwieniu. (Rodzaju 15:6)

A Jakub pisze:

Czyż Abraham, praojciec nasz, nie został usprawiedliwiony z uczynków, gdy ofiarował na ołtarzu Izaaka, syna swego?  (Jakuba 2:21)

Tak się składa, że  między tym dwoma wydarzeniami minęło około 20 lat.

Więc kiedy ktoś uwierzy, wystarczy, że na przestrzeni 20 następnych lat wykaże się jednym uczynkiem, i to wystarczy, by zweryfikować jego wiarę?

Absurd.

Religia używa drugiego rozdziału Listu Jakuba jako narzędzia siania strachu, przy czym każda grupa religjijna ma swoją listę uczynków, które dowodzą, że jesteś zbawiony lub dowodzą, że nie jesteś.

Jezus nie przyszedł na ziemię po to, by dać nam kolejny zestaw przykazań, jak robi to dzisiaj ogromna większość Kościołów. Przyszedł po to, by dać odpoczynek od prawa. Radość, pokój. Choć nieraz przez łzy.

Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. (Mateusza 11:28)

Albowiem Królestwo Boże, to nie pokarm i napój, lecz sprawiedliwość i pokój, i radość w Duchu Świętym. (Rzymian 17:17)

Jeśli powżysze wersety nie spełniają się w Twoim życiu, najprawdopodobniej dzieje się tak dlatego, że wierzysz kłamstwom, które nauczyła cię religia.

Nie musisz tego dalej robić!