Piekło (1/2) – czy to jest logiczne?

To mój pierwszy, ale niewątpliwie nie ostatni artykuł o niezwykle wdzięcznym temacie piekła.

Urodziłem się i przez pierwszych dwadzieścia kilka mieszkałem w Polsce i pamiętam, jakie na temat piekła krążą obiegowe opinie w tym ciekawym kraju. Ciekawym, gdyż choć większość ludzi (wtedy było to bodajże 95%) określało się katolikami, ponad połowa z nich również odrzuca kluczowe dla katolicyzmu dogmaty.

Ludzie niewierzący lub „słabo” wierzący katolicy na ogół mówią, że piekło to jest na ziemi, albo że nie potrafią sobie wyobrazić by Bóg, będący miłością, mógł skazywać ludzi na wieczne męczarnie.

Polscy katolicy bardziej religijni traktują z reguły piekło jako pewnik, a każdego, kto odrzucałby jego istnietnie, traktują na równi z najgorszymi sekciarzami. Przypomnę tu tylko najsłynniejszy cytat z bajki o Panu Twardowskim – „hulaj dusza, piekła nie ma!”. Już jako dziecko słyszałem go mnóstwo razy i zakodowały mi się w umyśle, iż negacja istnienia piekła to bardzo zła rzecz i nie powinienem niczego kwestionować.

Dzisiaj piekło niejako „jednoczy” różne Kościoły chrześcijańskie. Poszczególne odłamy katolików i protestantów róźnią się w mnóstwie szczegółów doktrynalnych, jednak – prawie jednogłośnie – zgadzają się co do idei piekła.

Kiedy przyjrzymy się natomiast szczegółom tych doktryn, choćby kwestiom takim jak „jak wygląda piekło” albo „jak tam nie trafić” – tu już każdy ma swój pomysł. Czytałem kiedyś książkę „Cztery sprawy ostateczne. Śmierć, sąd, piekło, niebo” Martina von Cochema. Tam jest ze wszelkimi szczegółami opisane jest dokładnie, jak wygłąda piekło… Diabły smażą delikwentów w siarce, wyzywając ich przy tym i bijąc czym popadnie, ale to dopiero początek – są bowiem bardzo pomysłowe w wymyślaniu różnych ciekawych tortur – pamiętam, że byłem w szoku, iż książka miała zgodę biskupa na druk (imprimatur), podczas gdy cała była taką kosmiczną bzdurą, że bajka o Czerwonym Kapturku wydaje się przy niej bardzo realistyczną opowieścią.

Pomimo sporej ilości różnic, istnieją też punkty piekielnej doktryny przy której panuje zgoda – zawsze lub prawie zawsze. Niemal wszystkie wyznania chrześcijańskie zgadzają się, że piekło to miejsce wiecznego oddalenia od Boga. Większość głosi też, że jest to miejsce dosłownego cierpienia w ogniu.

Każdy doświadczył przenikliwego bólu oparzenia. Myśl, że miałoby to objąć całe ciało, może przerazić, nawet jeśli miałoby to trwać pięć minut. Ale wieczność w takim stanie? Nogi się uginają. Ale o to Kościołom chodzi. Nic tak nie „zachęca” wiernych do chodzenia do kościoła i dawania na tacę, jak strach.

Te same Kościoły jednak, które czynią Boga twórca wiecznych mąk, jednocześnie głoszą Boga będącego usosobieniem najdoskonalszej miłości. Jak zatem miłosierny Bóg może torturować ludzi w nieskończoność w taki sposób?

Religia jest świetna w wymyślaniu niesamowicie „logicznych” odpowiedzi na pytania, na które… nie ma odpowiedzi. Oto kilka z najpopularniejszych:

1. Bóg jest wieczny, więc i kara musi być wieczna.

Ktoś kiedyś wymyślił te genialne zdanie, jednak nie znajdziemy nic takiego w Biblii. Spekulacje.

2. Grzech przeciwko nieskończonemu Bogu wymaga nieskończonej kary.

Argumentacja obalana w ten sam sposób, co w punkcie 1. To niczym nie poparta spekulacja. Tylko dlatego, że coś ładnie brzmi i że można to wyczytać w tysiącu książek, nie oznacza to, że staje się to automatycznie prawdą.

3. Bóg nikogo nie skazuje na piekło, ludzie sami tam chcą iść.

Nie spotkałem nikogo, kto by się celowo chciał oparzyć i cierpieć przez to godzinę. Mam uwierzyć, że ktoś chciałby cierpieć wieczność? Bzdura.

4. Bóg jest nieskończenie miłosierny, ale i nieskończenie sprawiedliwy.

Miłosierny… ale??? Psychologia mówi że nasz mózg wymazuje wszystko powiedziane przed ALE, bo mówimy ALE kiedy tak naprawdę chcemy powiedzieć coś zupełnie innego, niż to co mówimy przed ALE. Przywodzi mi to na myśl sytuację, gdy mąż mówi żonie – kocham cię, ale muszę odejść, zakochałem się w kimś innym. Co żonę w tym momencie obchodzi to „kocham cię:? Czy przez to się lepiej poczuję? Ja także dziękuje za takie miłosierdzie! Kiedy ktoś mówi ci coś miłego, a później mówi „ale”, możesz zapomnieć i nie traktować poważnie wszystkiego, co było powiedziane do tego momentu.

 Skoro Bóg jest miłosierny, oczekuję od Niego miłosierdzia!

Miłosierdzia oczekuje od nas przecież Bóg! Każe nam miłować nieprzyjaciół, wybaczać wszystkim bez końca…

 Czy Bóg wymaga od nas, byśmy byli lepsi od Niego samego?

Nie! W Ewagelii Mateusza, poczynając od 5:43, Jezus mówi, że czyniąc dobrze naszym wrogom upodabniamy się do Boga!

Gdyby mój syn ukradł mi pieniądze, a ja bym go zamknął w piwnicy i przywiązanego bił kilka dni, co myślicie, by się ze mną stało?

Poszedłbym za to do więzienia. I był napiętnowany przez społeczeństwo. Nasze wrodzone poczucie sprawiedliwości podpowiada nam, że sposób, w jaki ukarałem dziecko, byłby niewspółmierny do czynu, jakie popełniło.

W przypadku piekła mamy coś nieskończenie (dosłownie!) więcej nieproporcjonalnego. Religia usiłuje nas przekonać że ludzie, wbrew własnej woli urodzeni grzesznikami, mają iść na nieskończone męki choćby całe życie poświęcili pracy dla innych, tylko dlatego, że odrzucili Ewangelię? Ewangelię, na ogół zresztą fatalnie i w sposób nie zachęcający do niczego przedstawianą przez ludzi, którzy swym zachowaniem stanowią zaprzeczenie głoszonych wartości?

Sporo chrześcijan uważa również, że do piekła pójdą nie tylko ci, którzy świadomie Ewangelię odrzucili, ale również wszyscy ci, którzy jej nie przyjeli, włączając ludzi, którzy nigdy jej nie słyszeli, w  tym i… dzieci/niemowlęta? Co za kosmiczne bzdury!

Dalej idąc, większość chrześcijan wyznań tradycyjnych – jak katolicy lub ewangelicy – głoszą, że nawet niemowlę nie będzie zbawione bez chrztu.

Zawsze nasuwało mi się pytanie – Dlaczego nie chrzci się zaraz po urodzeniu, ale większość polskich rodziców czeka z chrztem wiele tygodni, jeśli nie miesięcy? Gdzie tu logika? I Kościół sam nie zachęca do natychmiastowych chrztów. Czyżby… sam nie wierzył w to, co głosi? Czy może… nie zależy mu tak do końca na zbawieniu jak największej ilości ludzi?

Tylko nieliczni wrzucają jednak dzieci do piekła; większość wierzy w doktrynę wieku odpowiedzialności, tzn. jeżeli dziecko było za małe, by mogło odróźnić dobro od zła i zostać świadomym chrześcijaninem od zła, to będzie ono zbawione w momencie śmierci. Jeżeli jednak swoją sytuację zrozumiało, i chwilę później umarło, pójdzie do piekła…

Logicznie rzecz ujmując, powinniśmy zatem… mordować nasze dzieci, zanim osiągną ten wiek! Pozwalając bowiem dziecku osiągnąć „wiek odpowiedzialności”, prawdpopodobnie trafią one do piekła (większość chrześcijan wierzy bowiem, że tylko niewielu będzie zbawionych) ! Będą zatem mogły kiedyś wykrzyczeć swemu ojcu z płomieni  „dlaczego mnie nie zabiłeś, gdy byłem mały? Teraz muszę cierpieć w nieskończoność!”

Oczywiście, z zabijaniem dzieci jest „drobny problem”, bo religia generalnie naucza wierzących , że do piekła trafia się również, jeśli kogoś się zamorduje. Co więc wolisz? Wiecznie cierpieć w ogniu po wsze czasy, czy by cierpiało twoje dziecko? Och, dziękujemy religii za bardzo spójny i logiczny przekaz!

Jeśli masz troje dzieci, rachunek wydaje się łatwiejszy.. Choć świadomość palenia się bez końca nie do końca do ciebie przemawia, nawet jeśli chodzi o twoje dzieci…

Co za myśli? Oczywiście, że dobry rodzic odda życie za swoje dzieci! Czy ty je w ogóle kochasz, jeśli przychodzi ci do głowy dać im smażyć się w wiecznym ogniu?

I co, obmyślasz w tej chwili morderstwo?

Czy nie masz ochoty krzyczeć: to jest chore?

Dobrze, dosyć tego „logicznego myślenia”.

Logika to poprawne działanie umysłu, danego nam przez Boga, ale każdy wie, że w pewnych okolicznościach ludzie, a nawet całe ich grupy, narody, za logikę zaczęły uznawać coś zupełnie nielogicznego. Krótko mówiąc – logika zawodzi. Chcemy jednak wierzyć, iż nauczanie Biblii jest spójne i logiczne. Poprawnie odczytywanej Biblii jednak… tu zaczynają się schody…

W następnym artykule opiszę niemal wszystko, co – zdaniem religii – Biblia mówi o piekle. Nie ma tego bowiem tak naprawdw dużo. Na razie wspomnę tylko o jednym bardzo ciekawym fakcie.

Czy wiesz, kto jest nazwany „Apostołem pogan”?

Czy wiesz, kto jest autorem dwóch trzecich ksiąg Nowego Testamentu?

Oczywiście, Paweł.

Jednak nigdzie, ani jednym słowem, Paweł nie wspomina o piekle, o wiecznych mękach, o ogniu nieugaszonym, w którym znajdą się wszyscy niechrześcijanie.

Więcej – Paweł nigdzie nie zachęcał czytelników, by koniecznie przekonywali swoich bliskich do zostania chrześcijanami, bo jak umrą bez tego, to…

Czy to nigdy cię nie zastanowiło?

Pamiętaj, większość adresatów Listów Nowego Testamentu nigdy nie widziało na oczy ani jednego fragmentu Biblii Nie można zatem argumentować, że Paweł nie musiał wspominać o piekle, bo wszyscy o nim już wiedzieli. Nie mieli konkordancji ani programów biblijnych, które w sekundę wyszukają wszystkie wystąpienia słowa „piekło” w calej Biblii. Większość adresatów Listu do Rzymian nigdy nie widziało żadnego innego fragmentu dzisiejszej Biblii prócz owego Listu (mało kto wie, ale autorzy Nowego Testamentu nigdzie nie zachęcali do czytania Starego) i pisząc list od nich Paweł musiał więc zawrzeć  w nim całą doktrynę niezbędną adresatom – a fakt, że o piekle nie wspomina, byłby już dla mnie wystarczającym powodem, by całkowicie ideę jego istnienia odrzucić. Ale powodów tych jest oczywiście więcej.

ostatnia edycja: 9 grudnia 2020

1 Koryntian 6:9-10 – tacy do nieba nie pójdą!

 Albo czy nie wiecie, że niesprawiedliwi Królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie łudźcie się! Ani wszetecznicy, ani bałwochwalcy ani cudzołożnicy, ani rozpustnicy, ani mężołożnicy, ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy Królestwa Bożego nie odziedziczą.  (1 Kor 6:9-10)

Ten fragment – oraz bardzo podobny do niego, z 5. rozdziału Listu do Galacjan, używany jest przez religię do straszenia maluczkich. W czasach, kiedy moje czytanie Biblii było zakłamane przez kościelne okulary „jedynej poprawnej interpretacji”, za każdym razem, gdy tekst ten czytałem, odczuwałem pewien strach… że może jednak i ja znajduję się jednej (albo wielu) wymienionych grup i że skoro nie odziedziczę Królestwa Bożego, czeka mnie wieczność w piekle

Wystarczy jednak okulary te zdjąć… i wyobrazić sobie, że nigdy się tego tekstu na oczy nie widziało. Wtedy jasne się staje, że Paweł bynajmniej nikogo tam nie straszył!

Z przymrużeniem oka można powiedzieć, że jest to tekst w pewnym sensie… ekumeniczny – większość chrześcijan wszystkich opcji – zarówno katolickich jak i protestanckich; i fundamentalnych i bardziej liberalnych, niemalże wszyscy, rozumieją go w taki sposób: Apostoł Paweł podaje listę czynów, które wykluczają człowieka z grona zbawionych.

Innymi słowy – instrukcje „pójścia do piekła”. Takie jest generalne rozumienie tekstu, wyznawane przez niemal całe chrześcijaństwo, choć szczegóły jego interpretacji już różnią się zasadniczo w poszczególnych Kościołach. Niektóre wersje dogmatyki głoszą, że Paweł pisze tu tylko o ludziach trwale oddających się danemu grzechowi – przy czym każdy oczywiście ma inną definicję słowa „trwale”.  Inni głoszą, że nawet epizodyczne oddanie się dowolnemu z wymienionych grzechów wyklucza z grona zbawionych. I wtedy… trzeba prosić o zbawienie ponownie… lub, zdaniem niektórych frakcji chrześcijan, jest to już niemożliwe – kiedy się zbawienie straci, uzyskać ponownie go się już nie da.

Dość często spotykałem się również ze stwierdzeniem, że ludzie prawdziwie zbawieni, w których króluje miłość Boża, nie są w stanie popełniać żadnej z tych wymienionych rzeczy. Ja jednak nigdy swojej bezgrzeszności nie zdołałem zaobserwować, ani u siebie, ani u innych, także takie tłumaczenie od razu wkładałem między bajki.

Trudno mi powiedzieć, jak odczytałby ten fragment ktoś, kto nigdy nie widział go na oczy (a byłaby to cenna obserwacja, niestety moja pamięć nie sięga 30 lat wstecz, poza tym zapewne kiedy przeczytałem go pierwszy raz, było to w jakiejś książce i więcej miejsca zajmował komentarz, który mi od razu wyłożył sposób, w jaki mam ten tekst rozumieć), ale bardzo możliwe, że odczytałby go tak, jak większość współczesnych czytelników – Paweł wymienia listę cech – epitetów – i obwieszcza, że ludzie ci nie odziedziczą Królestwa Bożego.

Z listy tej przyjrzyjmy się jednemu epitetowi – wszetecznik. WszetecznicyKrólestwa Bożego nie odziedziczą. Kto to jest wszetecznik? Greckie słowo „pornos” określało kogoś rozwiązłego lub męską prostytutkę. Kontekst użycia tego słowa w Nowym Testamencie wskazuje, że nie chodzi tu o coś błachego, spojrzenia lub myśli „nieczyste”, lecz akty wręcz publiczne. Spójrzmy na wcześniejszy fragment z tego samego listu:

 Słyszy się powszechnie o wszeteczeństwie między wami i to takim wszeteczeństwie, jakiego nie ma nawet między poganami, mianowicie, że ktoś żyje z żoną ojca swego. (1 Koryntian 5:1)

I jeszcze dwa urywki z rozdziału 6.:

 Albo czy nie wiecie, że, kto się łączy z wszetecznicą, jest z nią jednym ciałem? Uciekajcie przed wszeteczeństwem. (1 Kor 6:16a.18a)

Niektórzy z Koryntian dopuszczali się rzeczy, które nawet dzisiaj, przy niezbyt ascetycznych współczesnych normach moralnych, są wśród większości chrześcijan nie do pomyślenia – kazirodztwo i korzystanie z usług prostytutek!

Dzisiaj religijni liderzy są prędcy w określaniu wszetecznikami tych, którzy mają jakiekolwiek odmienne od nich opinie, więc myślę, że warto pamiętać, iż znaczenie tego terminu jest bardzo konkretne i jeśli ktoś interpretuje je po swojemu… bardzo możliwe, iż mnóstwo innych jego nauczań nie ma wiele związanego z Biblią.

To tak na marginesie, gdyż dla tematu tego artykułu nie ma żadnego znaczenia, czy terminem wszetecznika można określić mnie czy ciebie.

Spójrzmy teraz na następny za omawianym fragmentem werset:

 A takimi niektórzy z was byli; aleście obmyci, uświęceni, i usprawiedliwieni w imieniu Pana Jezusa Chrystusa i w Duchu Boga naszego. (1 Kor 6:11)

W kościołach rzadko kiedy cytuje się ten werset, kończąc na ogół na poprzednim – z odpowiednim podniesieniem tonu głosu – NIE ODZIEDZICZĄ!

Do zrozumienia następnego króciutkiego akapitu potrzebny jest spory wysiłek, nie chodzi jednak o wysiłek umysłowy, bo nie ma w nim nic zawiłego.

Paweł ogłasza ludziom, którzy wciąż korzystają z usług prostytutek, że są obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni.

Nie kwestionował ich zbawienia. Utwierdzał wręcz ich w nim.

Jedną z rzeczy które religia kocha robić to biblijne układanki. Aby zrobić biblijną układankę, weź kilka wersetów porozrzucanych po całej Biblii i ułóż je w takiej kolejności, aby pasowały do doktryn, które usiłujesz udowodnić.

W rozdziałach 5-7 Ewangelii Mateusza Jezus podniósł moralne wymagania Zakonu Mojżesza do granic absurdu. Już nie tylko cudzołóstwo jest złe, samo pożądliwe patrzenie jest cudzołóstwem! Jest to oczywista hiperbola – czego dowodem jest między innymi „rady” Jezusa co do wyłupania sobie oczu czy odcięcia ręki (skoro część tekstiu traktujemy poważnie, czego tych zaleceń już nie??). Już nie tylko zabójstwo jest potępiane, sam gniew jest potępiany! I to wcale nie mniej!bCo prawda my – poganie XX/XX! wieku nigdy pod Zakonem Mojżesza nie byliśmy i nigdy nas te przykazania nie wiązały, ale jesteśmy przecież takimi samymi ludźmi jak Żydzi z tego okresu, i targają nami takie same pokusy. Jezus pokazuje, że wszyscy jesteśmy grzesznikami i absurdem jest zastanawianie się, czy nasze czyny są zupełnie perfekcyjne, by zasłużyć na przyjaźń Bożą. Przekaz całej Biblii jest jasny – na Jego miłość nie trzeba pracować! Jak pokazuje i Jezus i Apostołowie, Bóg nie szuka w nas bezgrzeszności, szuka miłości i przyjaźni.

A co robi religia?

Wszędzie tam, gdzie jest mowa o rozwiązłości, aplikuje się pożądliwe spojrzenia albo myśli, podczas gdy można z niewielkim marginesem błędu powiedzieć że wszędzie tam, gdzie w Biblii jest mowa o rozwiązłości, chodzi o czyny, a nie spojrzenia czy myśli.

Dokładnie to samo robili faryzeusze! Przykazania Boże – Tora – mogły się wydawać trudne, ale wykonalne, więc co zrobiono? Dodano do Tory komentarze i dodatkowe przykazania jak na przykład Talmud.

Czyli Paweł w omawianym tekście nie zajmuje się naszymi myślami, a odnosi się do wręcz publicznej rozwiązłości – Koryntianie zachowywali się na modłę pogan i trudno wręcz było rozróżnić, kto jest kto. Ten sam Paweł stwierdzateż jednak, że sam fakt robienia lub nierobienia czegoś nie stanowi o tym, czy jesteśmy zbawieni, czy nie!

 gdy zaś kto nie spełnia uczynków, ale wierzy w tego, który usprawiedliwia bezbożnego, wiarę jego poczytuje mu się za sprawiedliwość (Rzymian 4:5)

Dokładnie tak!

Wróćmy do omawianego przykładu „wszetecznika”. Pomyśl – ile razy trzeba popełnić wszeteczeństwo, by być wszetecznikiem? 5? 20? Źle. Jeden raz! A ile razy trzeba zabić kogoś, by zostać nazwany mordercą? Też raz! Jeżeli zabiłeś kogokolwiek, jesteś zabójcą, i nic tego nie zmieni! Mówisz, że nie zabiłeś? W 5. rozdziale Ewangelii Mateusza Jezus pokazał Żydom, że zasługują na taką samą karę, jeśli tylko gniewali się na kogoś lub gadzili nim. A należy pamiętać, iż Żydzi we własnym mniemaniu uważali się za lepszą i bardziej oświeconą część społeczeństwa uważając, że reszta ludzi tkwi w błędzie (podobnie dzisiaj uważają zresztą niemal wszystkie Kościoły). Jezus kładzie kres tej hipokryzji – przyjrzyj się sobie, popełniasz to samo, o co oskarżasz innych!

A Koryntianie? Czy dopuszczali się wszeteczeństwa zanim się nawrócili, i dlatego Paweł napisał, że „takimi niektórzy z was byli”? Nie! Wciąż to robili – Paweł używa czasu teraźniejszego  – „ktoś żyje z żoną ojca swego” – więc dlaczego Paweł później używa czasu przeszłego – „takimi niektórzy z was byli”?

Paweł nie robi spisu grzechów, które wykluczają kogokolwiek ze zbawienia. On porównuje ludzi wierzących z ludźmi niewierzącymi!

Koryntianie nie są już oszczercami, wszetecznikami czy złodziejami nie dlatego, że nie popełniają tych czynów – bo popełniają je (nieważne czy w myślach, czy w czynach; czy raz w całym życiu, czy co 5 minut) – ale dlatego, że są zbawieni przez Boga!

Jeszcze raz:

 A takimi niektórzy z was byli; aleście obmyci, uświęceni, i usprawiedliwieni w imieniu Pana Jezusa Chrystusa i w Duchu Boga naszego. (1 Kor 6:11)

 

Obmyci – jesteście czyści – nie macie grzechu!

Uświęceni – jesteście święci – jesteście oddzieleni od grzechu!

Usprawiedliwieni – jesteście teraz sprawiedliwi – i nie podlegacie karze!

Tradycyjne rozumienie tekstu każe odczytywać go tak: Jeżeli popełniacie jakiekolwiek czyny z wymienionej przeze mnie listy, pójdziecie do piekła! Gdzie jednak Apostoł Paweł mówi coś takiego?

Gdzie w ogóle mówi o piekle?

Gdzie straszy Koryntian utratą zbawienia?

Człowiek religijny często wręcz musi się pysznić i usiłuje przez to czuć się lepszy od innych, bo sam podświadomie drąży temat, czy jest zbawiony, czy nie, gdyż zadna de facto opcja chrześcijaństwa nie głosi prawdziwie darmowego zbawienia – nawet uniwersalizm zakłada karę po śmierci dla części dusz; tyle, że o skończonej długości.

Zachęcam do przeczytania na spokojnie całego Listu do Koryntian. Koryntianie byli najbardziej „grzesznym” ze wszystkich adresatów Listów Pawła w Nowym Testamencie, a mimo tego Paweł nieustannie Bogu dziękuje za nich (1 Kor 1:4) – nigdzie nie strasząc ich utratą zbawienia!

Do tej pory wykazywałem, dlaczego popularne tłumaczenie tego fragmentu nie jest do przyjęcia.

Co jednak ten fragment rzeczywiście mówi?

Myślę, że dałoby się przetłumaczyć ten tekst tak, by nie sugerował pomysłu, iż Paweł grozi Koryntianom wydziedziczenia z Królestwa, ale wtedy trzeba by odejść dość daleko od tłumaczenia dosłownego, a przed tym tłumacze uciekają. Paweł nigdzie nie grozi, iż Koryntianie stracą dziedzictwo, przypomina im jednak, że tymi dziedzicami są i powinni się godnie zachowywać. Warto też wspomnieć o jednym „szczególe” – brak odziedziczenia Królestwa Bożego bynajmniej nie oznacza piekła, życia bez Boga po śmierci ani jakichkolwiek podobnych bzdur. Królestwo Boże nie występuje w ogóle w kontekście „życia po śmierci”.

Nie jest to dla większości dzisiaj łatwy fragment, gdyż termin Królestwa Bożego – w takim znaczeniu, w jakim rozumiał go Paweł – znaczy coś zupełnie innego, niż uważa chrześcijaństwo. Jak to jednak na ogół z trudnymi fragmentami bywa, o wiele łatwiej jest powiedziec, czego dany fragment nie mówi, niż to, co mówi. A nie może mówić, że ten, kto popełnia jakieś określone z listy czyny, nie będzie zbawiony, zbawienie Biblijne zawsze bowiem było z wiary, nie uczynków.

Być może proponowane przeze mnie wyjaśnienie tego, co Paweł rzeczywiście chciał Koryntianom dać do zrozumienia, ci nie pasuje, niemniej – jak (podobno) mawiał Sherlock Holmes – „Jeśli odrzucimy to, co niemożliwe, wszystko to, co pozostaje, jakkolwiek niewiarygodne, musi być prawdą.”

Ostatnia edycja – 3 stycznia 2021

Jesteś katolikiem, czy protestantem?

Czy wypełniasz czasami ankiety? Ja z reguły nie. Byłbym nieszczery gdybym oświadczył, że zupełnie nie interesuje mnie porównanie mojej opinii do opinii ogółu, ale po prostu tak często moja opinia jest zupełnie odosobniona, że być może… nie chcę się dołować 🙂

Poniższa ankieta jest jest inna.

Pierwszy raz zobaczyłem ją około 15 lat temu. 10 pytań i dwie alternatywne odpowiedzi do każdego z nich.

Odpowiedziałem na wszystkie bez wahania i bez wątpliwości. Sprawdziłem z kluczem – 100%.

Większość moich znajomych, którym pokazałem tę ankietę, miało niezbyt dobrą opinię na jej temat. Mówili, że albo treść pytań jest nieprecyzyjna, albo że obie odpowiedzi na niektóre z pytań mogą być poprawne.

Z czasem zmieniłem poglądy w wielu kwestiach związanych z chrześcijaństwem, ale kiedy widzę tę ankietę, wciąż bez chwili wahania wybieram te same odpowiedzi, co 15 lat temu.

Nazwa ankiety – Jesteś katolikiem, czy protestantem? – jest nazwą oryginalną, nieistotne, czy najlepszą. Mnóstwo protestantów może dowiedzieć się, że są katolikami, i niewątpliwie bedą miały miejsce i sytuacje odwrotne.

 

Zachęcam cię – weź kawałek papieru, coś do pisania, i zapisz odpowiedzi na następujące 10 pytań:

 

1.a/ Bóg obdarza człowieka sprawiedliwością przez łaskawe uznanie go za niewinnego i zacnego.

b/ Bóg obdarza człowieka sprawiedliwością przez rzeczywiste uczynienie go niewinnym i zacnym.

 2.a/ Bóg obdarza człowieka sprawiedliwością, przez zaliczenie zasług i Chrystusa na jego korzyść.

b/ Bóg obdarza człowieka sprawiedliwością przez wlanie zasług i zalet Chrystusa w jego serce.

 3.a/ Bóg przyjmuje człowieka wierzącego dzięki doskonałości moralnej, jaka znajduję się w Chrystusie.

b/ Bóg czyni człowieka wierzącego godnym przyjęcia poprzez wlanie, doskonałości moralnej Chrystusa w jego życie.

 4.a/ Chrześcijanin, który „narodził się na nowo” (czyli dozna odnowy i przekształcenia charakteru), uzyska sprawiedliwość przed Bogiem.

b/ Grzesznik, który przez wiarę przyjmie sprawiedliwość Bożą, dozna przekształcenia charakteru.

 5.a/ Sprawiedliwość przed Bogiem otrzymujemy jedynie przez wiarę.

b/ Sprawiedliwość przed Bogiem otrzymujemy przez wiarę działającą i objawiającą się w miłości.

 6.a/ Sprawiedliwość przed Bogiem uzyskujemy dzięki Chrystusowi, który prowadzi w nas posłuszne życie.

b/ Sprawiedliwość przed Bogiem uzyskujemy przez przyjęcie faktu, że Chrystus  doskonale wypełnił za nas prawo.

 7.a/ Sprawiedliwość przed Bogiem zdobywamy przez naśladowanie przykładu  Chrystusa z pomocą Jego uzdalniającej łaski.

b/ Naśladujemy Chrystusa, ponieważ Jego życie darowało nam sprawiedliwość przed Bogiem.

 8.a/ Bóg najpierw uznaje nas za dobrych, a następnie przez swego Ducha czyni nas dobrymi .

b/ Bóg najpierw przez swego Ducha czyni nas dobrymi, a następnie uznaje nas za dobrych.

 9.a/ Wstawiennictwo Chrystusowe po prawicy Bożej obdarza nas łaską wobec Boga.

b/ Przebywanie Chrystusa w nas obdarza nas łaską wobec Boga.

 10.a/ Jedynie przez wiarę w dzieło i śmierć Chrystusa możemy w pełni zadośćuczynić wymaganiom Dekalogu.

b/ Dzięki mocy, mieszkającego w nas Ducha Świętego, możemy w pełni zadośćuczynić wymaganiom Dekalogu.

 

 

 

 

 

 

Przewijaj 🙂

 

 

 

 

 

 

 

Oto poprawne odpowiedzi:

l – /a/; 2 – /a/; 3 – /a/; 4 – /b/; 5 – /a/; 6 – /b/; 7 – /b/; 8 – /a/; 9 – /a/; 10 – /a/.

 

Jeżeli twoje odpowiedzi różnią się w jednym czy dwóch punktach, przeczytaj pytania ponownie. Może to przeoczenie.

Jeżeli różnic jest więcej, lub jeżeli uważasz, że pytania są dwuznaczne, niejasne… możesz przerwać czytanie. Nie piszę tego tekstu dla ciebie.

Jeżeli zaś Twoje odpowiedzi zgadzają się z podanym kluczem – bardzo się cieszę! Gratuluję!

 Jezus odpowiadając, rzekł mu: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jonasza, bo nie ciało i krew objawiły ci to, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. (Mateusza 16:17)

Błogosławiony jesteś, bo wiedza, którą posiadasz, nie jest pochodzenia ludzkiego!

Poprawne odpowiedzi – to nauka Biblii.

Niepoprawne odpowiedzi – to filozofia grecka pod pozorem chrześcijaństwa. Najdoskonalsza ludzka nauka. Najbliższa chrześcijaństwu. Szczyt możliwości umysłowych człowieka. Ale aby mieć wiedzę do końca biblijną, potrzebna pomoc Boża. Potrzebne Jego światło. Nie ma sensu kłócić się z kimś pytania z tej ankiety. Większość mówiła, że uzyskiwała wynik ok. 50% poprawnych odpowiedzi. Wielu mówi, że pytania są niejasne. Dwuznaczne. Kto tak uważa… niech tak dalej uważa. Póki nie otrzyma światła od Boga, będzie tak dalej uważać.

Jeszcze raz napiszę – bardzo się cieszę, że masz tę wiedzę. Uważaj to za zaszczyt!

 

Świątynia – co to jest?

Ten artykuł będzie krótki i prosty, być może jednak ciężko będzie ci w niego uwierzyć.

Pojęcie świątyni jest nierzadko używane w języku polskim. Najczęściej chyba w odniesieniu do kościoła – budynku, gdzie chodzi się co niedzielę. Wielu też słyszało o budowanej Świątyni Opatrzności Bożej i zżymało się nad ileś-tam-set milionami złotych wydanych na nią do tej pory.

Zaraz wykażę, że znaczenie pojęcia 'świątynia’ jest tylko jedno.

W języku polskim, podobnie zresztą jak w koine – języku oryginalnym Nowego Testamentu – wyraz 'świątynia’ jest pochodną wyrazu 'święty’, 'oddzielony’. Biblijnie rzecz ujmując, autorem prawdziwej świętości jest tylko Bóg. Święty – oddzielony od naszej niedoskonałości -jest tylko Bóg – ale również to, co On sam uzna za święte – oddzielone przez Niego.

I tak przykładowo świętymi nazywa się wszystkich chrześcijan. Tak, wszystkich! Zwrotu tego w ten sposób używa często Apostoł Paweł (na przykład w Rzymian 1:7, 2 Koryntian 6:1, Efezjan 1:1).

Paweł wielokrotnie nazywa też wierzących – jako ogół – świątynią. Porównaj 1 Koryntian 3:16-17.

I z wyjątkiem fragmentów z Listu do Hebrajczyków i Księgi Objawienia, gdzie mowa jest o miejscu w Niebie, wszystkie pozostałe przypadki użycia w Biblii wyrazu 'świątynia’ odnoszą się tylko i wyłącznie do pojedynczego budynku w Jerozolimie!

I tu dochodzimy do sedna – nie ma 'świątyń’ w liczbie mnogiej! Świątynia to jeden, jedyny budynek – wybudowany w połowie X wieku pne, zniszczony przez Babilończyków w 586 roku pne. Odbudowany ponownie w 516 roku pne, ostatecznie zburzony w czasie najazdu rzymian z 70 roku ne.

Zdaniem chrześcijan dosłownie traktujących pewne proroctwa biblijne, świątynia odbudowana będzie po raz kolejny, i będzie to jednym z ostatnich znaków 'końca czasów’.

Świątynia określana była jako miejsce zamieszkania Boga i miała specjalnie oddzielone miejsa –  'święte’ i 'najświętsze’ – natomiast dzisiejsze kościoły nie mają nic takiego! Nazywanie ich 'świątyniami’ to jakaś koszmarna mieszanka Starego i Nowego Testamentu!

Jeśli popatrzymy, jak rozwijał się Kościół chrześcijański na początku, zobaczymy, że ludzie po prostu spotykali się po domach (Dzieje Apostolskie 2:46) i jakkolwiek uzasadnione może wydać się postawienie jakiegoś budynku, kiedy liczba chrześcijan przewyższy pojemność domów, o tyle nazywanie takich budynków 'świątyniami’ dowodzi zerowej znajomości Biblii.

Pomyśl. Większość ludzi bezmyślnie nazywa kościół świątynią, choć to tak odległe pojęcia. Ile innych rzeczy w ich religijności nie ma żadnego związku z prawdą, i powtarzają to, co usłyszeli od innych?

Ile takich rzeczy powtarzam ja? Ile ty?

Ojcze Nasz – modlitwa też nasza?

Na początku 2012 roku w stanie Delaware w USA miał miejsce ciekawy proces. Kilku radnych wystąpiło z zażaleniem, że każde obrady rozpoczynają się modlitwą „Ojcze Nasz”, i że jest to niekonstytucyjne, bowiem Konstytucja USA zabrania faworyzowania jakiejkolwiek religii, a „Ojcze Nasz” jest modlitwą chrześcijańską.

Co naprawdę mnie zaciekawiło w tym wszystkim, to słowa sędziego – Leonarda P. Starka. Podsumowując zakończenie pierwszych obrad sądu powiedział, że dano mu bardzo trudną sprawę, gdyż wbrew opinii przygniatającej większości, on osobiście nie widzi, żeby modlitwa ta była modlitwą chrześcijańską. Nie ma w niej odniesienia do Jezusa, a w czasie jej powstania nikt nawet nie wiedział, co to jest chrześcijaństwo.

Mnóstwo ludzi się oburzyło. Jak to nie jest chrześcijańska??? Przecież wszystkie chrześcijańskie kościoły się nią modlą!!!

Poprawka: nie wszystkie.A nawet gdyby… to równie dobrze wszystkie mogą się mylić.

Owszem, modltwa 'Ojcze Nasz’ jest w Biblii, ale jest w niej również polecenie ukamienowania nieposznych synów (Pwt 21:18-21). Nie każde słowo Biblii skierowane jest bezpośrednio do nas dzisiaj.

Odrzucając uprzedzenia i statystyki kościelne, i nie przejmując się co myśli większość ludzi, odpowiedzmy na jedno pytanie – czy modlitwa „Ojcze Nasz”, zwana również Modlitwą Pańską, jest skierowana do chrześcijan?

Odpowiedź na to pytanie jest prostsza, niż się wydaje.

Sędzia Stark miał absolutną rację – Modtlitwa Pańska nie mogła być skierowana do chrześcijan, bo w tym czasie nie było chrześcijan! Przeczytaj 16. rozdział Ewangelii Jana – Jezus mówił swoim apostołom że jeszcze nie potrafią wszystkei zrozumieć, i nie wszystko może im powiedzieć. (J 16). Jezus był Żydem, mówił do Żydów, i niemal wszystko, co mówił, było tak głęboko osadzone w religii i kulturze Izraela że odnoszenie tego bezpośrednio do chrześcijan może wywołać jedynie nieporozumienia.

Czy zatem nic z tego, co Jezus mówił, nie odnosi się do chrześcijan?

To również niepoprawne uproszczenie. Należy zawsze czytać kontekst sytuacji. Niektóre rzeczy Jezus mówił tylko do Żydów. Niektóre – wyłącznie do apostołów. Inne – do uczniów. Pewnego razu Jezus dał specjalną misję wybranym 72 uczniom. Roztrzygnięcie, do kogo dane słowa były skierowane, nie przesądza o tym, czy słowa te skierowane są również do nas. Należy po prostu czytać z kontekstem – zadać sobie pytanie – w jakiej sytuacji padły te słowa? Czy są wskazówki, że to jakaś prawda uniwersalna, czy może tylko polecenie skierowanei do określonej grupy ludzi w określonym czasie?

Planuję kiedyś szerzej opisać tekst Modlitwy Pańskiej bo jest to tekst bardzo ciekawy –  teraz ograniczę się do pobieżnego wskazania kilku miejsc, które moim zdaniem jasno pokazują, iż nie jest to modlitwa chrześcijańska.

Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi (oparte na Mt 6:10)

Czy nasza modlitwa może zmienić fakt, czy w niebie spełnia się wola Boża? Wybaczcie że się czepiam, ale czy nie mam prawa wiedzieć, o co chodzi? Czy w niebie są jakieś strajki, protesty, zamieszki? Chciałbym przynajmniej wiedzieć dokładnie, o co mam się modlić 🙂

odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom (oparte na Mt 6:12)

W Starym Testamencie całkowicie oczywistym było, że prosiło się Boga o przebaczenie grzechów. Cały system ofiarniczy, na którym zbudowane było Prawo, był błaganiem Boga o przebaczenie. Nie tyle jednak chodziło o to, by odmienić nastrój Boga – a jedynie o to, by Bóg łaskawie zmienił naturalne konsekwencje grzechu przewidziane w Prawie.

A co mówi Nowy Testament?

W nim [Chrystusie] mamy odkupienie przez krew jego, odpuszczenie grzechów, według bogactwa łaski jego, (Efezjan 1:7)

Jeśli mamy przebaczenie grzechów, dlaczego mielibyśmy wciąż prosić o przebaczenie? Nie powinniśmy! Możemy za nie jedynie dziękować!

W tym wersecie jednak najbardziej razi mnie jego zakończenie… czy Boże przebaczenie rzeczywiście naśladuje sposób, w jaki my przebaczamy? Oj, biada mi, mogę być grzeczniutkim chrześcijaninem ale raz mnie ktoś tak zrani, że nie zechcę mu wybaczyć… a może po prostu zapomnę mu przebaczyć… i mam przechlapane? Jak mogę myśleć o zbawieniu jeśli Bóg mi czegoś nie przebaczył! Czeka mnie piekło!!!

Jakby ktoś miał wątpliwości, czy ten tekst naprawdę grozi tym, proszę, dalej znajdziemy dobitne wyjaśnienie:

Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień. (Mt 6:15)

i nie wódź nas na pokuszenie ale nas zbaw ode złego (oparte na Mt 6:13)

Mam poważne problemy ze zrozumieniem tego fragmentu.

Jak to – Bóg nas wodzi na pokuszenie? Przecież Jakub temu zaprzecza:

Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi.(Jak 1:13)

I poza tym… Bóg nas generalnie kusi, ale jeśli go poprosimy…. przestanie???

No i co z tą prośbą „zbaw nas ode złego” – czy jeśli Bóg ma w mocy nas zbawić od „złego”, cokolwiek to „zło” znaczy, czy nie zrobiłby tego po prostu ot, tak? Czy trzeba Go o to prosić? Nie rozumiem.

A może.. można to zrozumieć, tylko zastanówmy się nad jakością tłumaczenia i doczytajmy kontekst?

Na koniec powiem, jak ja rozumiałem Mt 6:13 jak miałem kilka lat. Może 4, może 6, nie pamiętam.

Mama zawsze rozmawiała ze mną o Bogu, ale nie wchodziła za bardzo w szczegóły, zwłaszcza te niewygodne. Nauczyła mnie na pamięć „Ojcze nasz” i kiedy zadałem kilka pytań, i nie otrzymałem na nie odpowiedzi, przestałem pytać… przynajmniej na jakiś czasu. Nie miałem pojęcia, co to znaczy „wódź” i nie wiedziałem co to znaczy „pokuszenie”; wiedziałem, co to jest pokruszenie. Jak jadłem ciasta, częstu kruszyłem i robiłem bałagan na podłodze i rodzice mieli do mnie o to pretensje. Ale co może znaczyć „wódź”? Nie wiedziałem, skojarzyło mi się to jednak z „budź”.

Wierzcie lub nie, w tym wieku byłem święcie przekonany, że fragmentem Modlitwy Pańskiej jest „nie budź mnie na pokruszenie” – czyli jeśli śpię, niech śpię dalej, bo w czasie snu na pewno nie będę jeść ciastek i nie nabałaganię.

Może nie równie zabawnie (niełatwo być zabawniejszym ode mnie 🙂 ), ale jestem pewien, że co najmniej połowa odwiedzających w niedzielę kościoły powtarza część „Ojcze Nasz” rozumiejąc go zupełnie opacznie, bądź nie rozumiejąc w ogóle. Co znaczy zatem fakt, że modlitwa „Ojcze Nasz” odmawiana jest w mnóstwie kościołów – może nawet w większości – co  niedzielę? Powinno zmusić to nas do refleksji – jak to jest, że człowiek, choć istotą myślącą będący, tak często wyłącza myślenie w kwestii religii?

A ile z tego, w co sam wierzę, jest przyjęte bezkrytycznie od innych?

Dobrze zadawać sobie samemu takie pytanie codziennie. Pobudzać innych – i siebie – do myślenia. Spróbuj postawić znajomemu, biblijnie wierzącemu chrześcijaninowi takie pytanie – skoro wierzysz, że Jezus wybaczył ci wszystkie grzechy, dlaczego wciąż w Modlitwie Pańskiej prosisz Go o nie? Gwarantuję, że większość chrześcijan osłupieje 🙂

 

ostatnia edycja: 9 kwietnia 2019.